poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Coś nieszydełkowego

Cześć!
Dzisiaj odstąpimy trochę od szydełka na rzecz innych prac ręcznych.
Kilka dni temu była 4 rocznica związku mojego i M.  W związku z czym dostałam bukiet pięknych lilii od ukochanego a później od jego mamy wazon na nie.
 Lilie są piękne a jak cudownie pachną. Przyznam się bez bicia, że sama o żadnym prezencie nie pomyślałam. Jednak kiedy otrzymałam bukiet musiałam się odwdzięczyć mojemu M. Nic kupionego nie wchodziło w grę, nie chciałam tez robić kolejnych serduszek i tym podobnych rzeczy. Jakiś czas temu zapragnęłam mieć maszynę do szycia jednak  taka, która wpadła mi w oko kosztuje trochę i wymagałoby to konsultacji z wybrankiem. Kiedy usłyszał o moim pomyśle stwierdził "przecież ty nawet nie szyjesz",  argument że skoro nie mam maszyny do szycia to nie szyję jakoś do niego nie przemówił.
 Maszyny jak dotąd nie kupiłam ale do czego mi ona była potrzebna? Na blogu u Diany widziałam piękne literkowe poduchy, które uszyła i też chciałam mieć takie swoje A do którego będę mogła się przytulić. No ale nie ma maszyny to już o tym więcej nie myślałam. Kiedyś w pasmanterii zakupiłam jednak kawałek bawełnianego materiału w gwiazdki z myślą o naszywkach na misie. Chyba z miesiąc tak przeleżał aż mnie olśniło z powodu wyrzutów sumienia, że ja nic nie mam na rocznicę. W głowie usłyszałam tylko "przecież ty nawet nie szyjesz" i postanowiłam udowodnić, że jednak ukochany  się myli.

Największe trudności miałam z szablonem, musiałam narysować go ręcznie co nie było wcale takie łatwe jak się nie ma linijki.Zszywanie to była pestka no powiedzmy, starałam się w każdym bądź razie jak najrówniej zszywać.  Literki nie są duże (25 cm) ponieważ miałam mało materiału. Pierwsza powstała M i tak miało zostać jednak postanowiłam dorobić swoje A i tak wyszło MA albo AM w zależności jak się je ustawi. Myślę żeby je gdzieś powiesić tylko nie mam pomysłu gdzie.


Drugim nieszydełkowym cosiem jest to, że podjęłam poważne próby nauki na drutach. Do drutów podchodziłam kilka razy. Miałam do dyspozycji tylko cienkie druty pończosznicze i to mnie bardzo zniechęcało do nauki. Od przyszłej teściowej przy okazji robienia porządków dostałam jakieś  stare druty aluminiowe rozmiar 4. Są one trochę grubsze od tych na których próbowałam wcześniej i doszłam do wniosku, że spróbuję kolejny raz, włączyłam ponownie filmiki na YouTube z oczkami prawymi i lewymi. Coś tam mi zaczęło wychodzić (widzicie te pogubione i nierówne oczka). O ile oczka prawe w tej chwili idą mi całkiem sprawne o tyle z lewymi mam sporo kłopotu. Wszystkiemu jest winien sposób w jaki trzymam nitkę przy robieniu na szydełku czyli między palcem wskazującym a środkowym . Przy drutach mój sposób trzymania nitki kompletnie się nie sprawdza, przy prawych nitka jest z tyłu więc jest ok, ale już przy lewych.... nitka za nic nie chce się trzymać palca wskazującego. Muszę zmienić swój sposób trzymania nitki i jestem pewna, że ręka ćwiczona przez półtora roku przy szydełku nie będzie się chciała przestawić tak łatwo. Ale kto mówił, że będzie prosto? 
Życzcie mi powodzenia z dalszą walka z drutami i tego aby M zmienił zdanie w kwestii maszyny do szycia :)

Pozdrawiam Was serdecznie

2 komentarze:

  1. Cudny bukiet dostałaś :) Za tydzień mam rocznicę i ciekawa jestem czy mój W. coś przygotuje.
    U mnie jest zupełnie na odwrót, maszynę mam, ale leży, poleży tak jeszcze dziesiąt lat i do jakiegoś muzeum ją oddam, stan idealny :P

    OdpowiedzUsuń